Restauracja Lippa

Hej. Następne zdjęcie z serii trunki z książki „Ruchome Święto” Ernesta Hemingwaya. Poniżej znajdziecie też wyrwaną jedną stronę z tej książki, która przybliży Wam bardziej klimat paryskich kafejek i restauracji z okresu międzywojennego, gdzie Hemingway tworzył, i żył przez jakiś czas. Pozdrawiam

piwo distingue

 

Głód jest zdrowy i obrazy wyglądają lepiej, kiedy jesteś głodny. Jedzenie też jest cudowne i wiesz, gdzie teraz pójdziesz coś zjeść?
Do „Lippa” pójdziesz coś zjeść i wypić także.
Do „Lippa” był mały kawałek drogi i każda mijana restauracja, którą mój
żołądek spostrzegał równie szybko jak oczy i nos, czyniła z tego spaceru
dodatkową przyjemność. W brasserie było mało ludzi i kiedy zasiadłem na
ławie pod ścianą, mając za plecami lustro, a przed sobą stolik, i kelner
zapytał, czy chciałbym piwa, poprosiłem o distingué, duży szklany kufel
litrowy, i o sałatkę z kartofli.
Piwo było bardzo zimne i wyborne w smaku. Pommes à l’huile były jędrne,
zamarynowane, a oliwa przepyszna. Posypałem kartofle czarnym pieprzem i
namoczyłem chleb w oliwie. Po pierwszym obfitym hauście piwa piłem i
jadłem bardzo powoli. Kiedy pommes à l’huile zniknęły, zamówiłem drugą
porcję i cervelas. Była to kiełbaska podobna do grubej, pękatej parówki,
rozkrajana na dwoje i posmarowana specjalnym sosem musztardowym.
Wytarłem chlebem wszystką oliwę i sos i popijałem z wolna piwo, aż
zaczęło tracić swój chłód, a wtedy go dokończyłem i zamówiłem demi, i
patrzyłem, jak je ściągali. Wydawało się zmniejszę niż distingué i wypiłem je
do połowy.

Wcale się nie martwiłem – myślałem. Wiedziałem, że opowiadania są
dobre i że ktoś w końcu wyda je w kraju. Kiedy przestałem zajmować się
pracą dziennikarską, byłem pewny, że te opowiadania wydrukują. Ale każde,
które wysłałem, wracało z powrotem. Tym, co mnie natchnęło taką ufnością,
był fakt, że Edward O’Brien wziął opowiadanie „Mój stary” do tomu
„Najlepszych nowel”, a potem zadedykował mi go na ten rok. Roześmiałem
się i wypiłem jeszcze trochę piwa. Opowiadanie nigdy nie ukazało się w
żadnym piśmie i złamał wszystkie swoje reguły biorąc je do tej książki.
Roześmiałem się znowu i kelner zerknął na mnie. Tamto było zabawne, bo
po tym wszystkim napisał błędnie nazwisko. Opowiadanie to było jednym z
dwóch, które mi zostały, kiedy wszystko, co napisałem, zostało skradzione w
walizce Hadley wtedy, na Gare de Lyon, gdy wiozła mi rękopisy do Lozanny
jako niespodziankę, ażebym mógł nad nimi popracować podczas naszych
wakacji w górach. Włożyła do walizki oryginały, maszynopisy i kopie,
wszystko w kartonowych teczkach. To jedno opowiadanie miałem tylko
dlatego, że Lincoln Steffens posłał je jakiemuś wydawcy, który je zwrócił.
Było ono w poczcie, kiedy skradziono wszystko inne. Drugim
opowiadaniem, które miałem, było to, które nazywa się „W Michigan”,
napisane jeszcze zanim panna Stein przyszła do naszego mieszkania. Nigdy
nie kazałem go przepisać, bo powiedziała, że jest inaccrochable. Leżało
gdzieś w szufladzie.

Dodaj komentarz